Kolejka przepisów na bloga rośnie, a jedynie nie mam ich kiedy dodawać. Zwiększyliśmy nieco intensywność życia i teraz 2 razy w tygodniu chodzimy na basen. Nie będę już wspominać o mężu, który od ponad dwóch tygodni codziennie biega (moje zdumienie ale też duma leniwca nieustająco rośnie). A kiedy nie idziemy na basen to wypadną jakieś zakupy, coś do załatwienia, albo najnormalniej jestem tak zmęczona, że popadam w popołudniową mini drzemkę, po której i tak czuję się gorzej niż wcześniej. Z ciężkimi, opadającymi powiekami nie zawsze wygrasz :)
Przed dodaniem tygodniowego menu zdążyłam dodać pasztet z grochu, ale na ciasto marchewkowe nie znalazłam chwili, a ono również przez kilka dni było na liście. Z lekkim więc opóźnieniem teraz pora właśnie na nie. Wyszło naprawdę super, mięciutkie, nieco mokre i aromatyczne. Jedynie mogłabym mieć troszkę mniejszą blachę, żeby nie było tak płasko, ale smak niż wizualizacja ważniejsze, a i skład ma bardzo super, więc zachęcam
Przed dodaniem tygodniowego menu zdążyłam dodać pasztet z grochu, ale na ciasto marchewkowe nie znalazłam chwili, a ono również przez kilka dni było na liście. Z lekkim więc opóźnieniem teraz pora właśnie na nie. Wyszło naprawdę super, mięciutkie, nieco mokre i aromatyczne. Jedynie mogłabym mieć troszkę mniejszą blachę, żeby nie było tak płasko, ale smak niż wizualizacja ważniejsze, a i skład ma bardzo super, więc zachęcam