To jak szybko w tym roku nadeszły święta trochę mnie zaskoczyło. Nie było nawet czasu na cieszenie się wiosną bo taka ona nijaka w tym roku. Ledwo więc wyszliśmy z zimy, ledwo zmieniliśmy czas z zimowego na letni i już święta. Nie przygotowałam nic, nawet nie zrobiłam generalnych porządków. A to co zdążyłam posprzątać to i tak zdążyło się pobrudzić i nakryć kurzem. Nie mam też żadnego specjalnego menu. Jeśli zaś chodzi o słodkości to będzie mazurek, jak się uda to pod bezą, jak się nie uda, to z klapniętą bezą i to może jeszcze przed świętami będzie na blogu... O nie! jak chcę Wam pokazać go przed świętami to jutro muszę go upiec, a skoro tak to jednak odstanie swego w kolejce do kasy w Lidlu mnie dziś nie ominie... Oczywiście miałam jeszcze ambicje na babkę albo serniczek, ale po doświadczeniach z ciastem daktylowym - tym poniżej - wiem, że 3/4 tych wszystkich wypieków zjadłabym ja, więc podziękuje. Bo za chwilę fałdki wrócą na miejsce, które sobie szczególnie upodobały - na plecy. A brzuch znów robi się nie taki jak powinien, więc w te święta nie kuszę losu. Lepiej milion razy sprawdzić puste szafki w poszukiwaniu czegoś do kawki, niż za każdym tym razem wrócić z kawałkiem ciasta, lub z czekoladą na brodzie. Bo jak zjem czekoladę, to nikogo nie oszukam, od razu widać.
Okej, przejdzmy do tego co już udało mi się upiec i zjeść oczywiście. Ciasto daktylowe. Słodkie bardzo, ale rozkosznie słodkie, uzależniająco słodkie. Zbite, mokre, ciężkie - dla mnie idealne (skoro go tak szybko zjadłam).
W przepisie, z którego korzystałam prócz słodkich daktyli było dodatkowe 200 g cukru!! Dodałam połowę tego i Wam też radzę tak zrobić :)
Ciasto daktylowe
żrodło: lisia-kawiarenka
Składniki (forma 20 cm):
Okej, przejdzmy do tego co już udało mi się upiec i zjeść oczywiście. Ciasto daktylowe. Słodkie bardzo, ale rozkosznie słodkie, uzależniająco słodkie. Zbite, mokre, ciężkie - dla mnie idealne (skoro go tak szybko zjadłam).
W przepisie, z którego korzystałam prócz słodkich daktyli było dodatkowe 200 g cukru!! Dodałam połowę tego i Wam też radzę tak zrobić :)
Ciasto daktylowe
żrodło: lisia-kawiarenka
Składniki (forma 20 cm):
- 200 g suszonych daktyli bez pestek
- 250 ml wody
- 1 łyżeczka sody
- 80 g miękiego masła
- 100 g cukru
- 2 jajka
- 2 średniej wielkości jabłka - starte na grubych okach
- 185 g mąki orkiszowej lub pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Posypka:
- 50 g masła
- 80 ml mleka
- 40 g wiórek kokosowych
- 20 g płatków migdałowych
Przygotowanie:
- Datyle posiekać. Wsypać do rondelka, zalać wodą i zagotować. Dodać sodę (spowoduje, że całość się zapieni), wymieszać i odstawić do wystygnięcia.
- Piekarnik nagrzać do 180*
- Masło utrzeć z cukrem na masę. Dodać jajka -zmiksować. Dodać daktyle i jabłka - wymieszać.
- Dodać przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia i znów wymieszać.
- Ciasto przełożyć do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia. Piec około 50-60.
- POSYPKA: W garnuszku roztopić masło, dodać pozostałe składniki i wymieszać. Po okołu 40 minutach pieczenia na górę ciasta wyłożyć posypkę i piec jeszcze 10-20 minut, do suchego patyczka.
- Ciasto studzić w formie.
Dwa razy już próbowałam się do daktyli przekonać i nie mogłam, może do trzech razy sztuka ;)
OdpowiedzUsuń