Właśnie dotarło do mnie, że dziś jest pierwszy dzień miesiąca i może powinnam przywitać go jednak jakimś lepszym przepisem. Może coś na słodko, albo chociaż jakiś wystawny obiad, a ja zdecydowałam się na pastę do kanapek i to na dodatek tak banalną. Z drugiej zaś strony nasze życie jest banalne i proste więc pod tym kątem pasta pasuje. Jejku, nie wierzę, że to już marzec - koniec zimy, chociaż temperatura już w lutym przypominała lato. Moje dziecko dziś kończy 7 miesięcy i niemal od roku wszyscy tkwimy w pandemii, która przewraca nasze życie do góry nogami. Chociaż ja, mocny introwertyk wcale aż tak na tym obecnym stanie rzeczy nie cierpię. Lubię być w domu i nie czuję się zbyt ograniczona obecną sytuacją, bo dużo nie straciłam. I tak byłabym na urlopie macierzyńskim i tak czy siak spedzałabym niemal całe dnie z dzieckiem. Jedyne co się zmieniło, co zyskaliśmy w ostatnich miesiącach to czas mojego męża, który w Coronie ma przestój w pracy. I aż miło się na ten obrazek patrzy, na zabawy ojca z synem, nie tylko przy weekendzie. A i ja zyskałam nieco czasu dla samej siebie, czasu bez dziecka. Wróćmy jednak do tej banalnej pasty, bo dla niej tutaj jesteśmy.
Rybna pasta do kanapek
Składniki:
- 250g serka kanapkowego naturalnego albo serka homogenizowanego
- puszka ryby w pomidorach
- garść rukoli
- 2 ząbki czosnku
- pół cebuli
- sól, pieprz
- Serek przerzucić do miski, dodać rybę.
- Posiekaną rukolę i cebulę, przeciśnięty przez praskę czosnek, przyprawy.
- Wszystko razem wymieszać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będę wdzięczna wszystkim anonimowo komentującym za podanie imienia, albo chociaż pseudonimu. Dziękuję.