Surówki czy warzywa do obiadu nie były normą w naszej rodzinie za dzieciaka. A wiadomo, że czym skorupka za młodu nasiąknie...dlatego nigdy nie wybieram zestawu surówek, a już tej z marchewki zwłaszcza. Nigdy nie zamieniłabym frytek z Maca na ichniejsze marchewki czy nawet colesława. Nie mam też w zwyczaju pamiętać o dorzuceniu koło kotleta warzyw innych niż ziemniaki, dlatego nad odpowiednią porcją warzyw czuwa mój mąż. I całe szczęście, bo wstyd się przyznać, ale są takie dni, że warzywami jakimi mogę się pochwalić jest pomidor na kanapce - i to, ta która mówi, że się zdrowo odżywia. Owoców mogę jeść bez umiaru, warzyw oczywiście też, ale o nich zapominam. Tak samo mam z wodą. To nie, że ja jej nie lubię pić, ja po prostu bardzo, naprawdę bardzo rzadko czuję pragnienie, tak jak rzadko odczuwam brak warzyw na talerzu. Ale zdarzają się takie dni, w których mogłabym sama zjeść całą, ogromną miskę surówki; mam kilka swoich ulubionych, a wśród nich prym wiedzie ta z selera, ale okropne rodzynki, które psują serniki często też psują tę surówkę. My zamiast nich dajemy żurawinę i wygrywany tym posunięciem życie.
Surówka z selera z żurawiną
Składniki:
- 250-300g surowego selera (bulwy)
- 1 nieduże jabłko
- 3 łyżki jogurtu naturalnego
- 2,5 łyżki gęstej śmietany
- garść suszonej żurawiny
- garść orzechów włoskich
- 2 łyżki soku z cytryny
- 1 łyżeczka ksylitolu
- Selera obrać ze skóry, zetrzeć na tarce o dużych okach, podobnie zrobić z jabłkiem.
- Dodać jogurt, śmietanę i żurawinę - wymieszać.
- Orzechy posiekać i dodać do reszty, razem z ksylitolem; wymieszać. Schować chociaż na chwilę do lodówki, żeby smaki się przeszły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będę wdzięczna wszystkim anonimowo komentującym za podanie imienia, albo chociaż pseudonimu. Dziękuję.