Upiekłam ciasto, co nie zdarza się ostatnio często bo oboje zrzucamy kilogramy do lata. To znaczy lato już przyszło, zaraz sobie pewnie pójdzie ale my zrzucamy nadal, jak nie do lata to do zimy. Chociaż zrzucać kilogramy na zimę to najgłupsze co może być, no chyba, że traktować to jako trening albo jakieś przedbiegi czy coś. W każdym razie jest ciasto, niemal ostatnie dwa kawałki i udało się zdjęcia zrobić. Bo to też o to się ostatnio rozchodzi, że ciasto jest, znika a zdjęć nie ma, bo nikt nie zrobił. Czasu nie było. Teraz żeby zrobić zdjęcie to dziecko musi mieć drzemkę, bo inaczej wiadomo, jak mama chce coś zrobić, choćby jedną maleńką rzecz w ciągu dnia, która nie dotyczy dziecka to właśnie w tym momencie rozgrywają się wszystkie największe dramaty tego małego człowieka. I stoi on uczepiony mojej nogi, z grymasem na twarzy i coraz większą niecierpliwością w głosie powtarza to na co czekałam prawie 11 miesięcy, odkąd się urodził "mama, mama, mama, mama..." I niby fajnie, że mama ale niefajnie, że akurat teraz. Opcje są dwie, a w zasadzie jedna - biorę dziecko na ręce bo i tak się ruszyć nie mogę, a ręce moje są jak eliksir jakiś bo to prawie płaczące dziecko zaczyna się nagle uśmiechać. Cel osiągnięty, mama jest jego, razem zjadamy ciasto i nie ma rekwizytu. Tym razem byłam sprytna i wymyśliłam tę rzeczoną wcześniej drzemkę. Zrobiłam zdjęcia, chociaż nie są to kadry najpiękniejsze i stylizowane. Ot ciasto na talerzyku, a talerzyk na komodzie. Pstryk, pstryk, dziękuję, można jeść.
14.7.21
Recenzja książki "Potęga obecności" off topic, recenzja
Recenzja książki "Potęga obecności" Daniel J. Siegel, Tina Payne Bryson. Wydawnictwo Mamania, 2020
Link do książki: TUTAJ
Na odwrocie książki jest napis "nie musicie być idealni. Nie musicie nawet dokładnie wiedzieć co robicie. Wystarczy, że będziecie obecni". To brzmi tak łatwo i banalnie. Ale wygląda na to, że są ludzie dla których będzie to proste. To wszyscy Ci szczęściarze, których rodzice stworzyli z nimi w dzieciństwie bezpieczną więź, a teraz tylko kopiują te zachowania, które znają. Cała reszta, obecności musi uczyć się od nowa. Obecności, a więc akceptacji, zrozumienia, rozmowy, dostrzeżenia, że dziecko to człowiek a nie ryba bez głosu, umiejętności przepraszania, bo to przecież nie jest tak, że tylko dzieci popełniają błędy i nie one mają przepraszać za swoje i nasze błędy. Ta książka nie tylko pokazuje czym jest i jak ważna jest, bezpieczna więź, ale też daje strategie dzięki, którym łatwiej można ją wypracować. Pokazuje jak odpowiednie relacje z rodzicami wpływają na dorosłe życie, ale też jakie piętno zostawiają te gorsze. To też naprawdę dobry początek do zrozumienia siebie i pracy nad swoimi słabościami.
7.7.21
Ciasteczka bananowe BLW, 3 składniki blw, ciastka, kaloryczne
Wsłuchałam się w swoje otoczenie i wynika z niego, że mam szczęście bo moje dziecko lubi jeść. Celowo nie napisałam, że je wszystko bo wszystkiego nie je, mało jest ludzi, którym smakuje absolutnie wszystko. Ale generalnie więcej produktów lubi niż nie. Z jednej strony mnie to cieszy, ale z drugiej boję się nadto okazywać radość bo zaraz zza rogu wyjdzie mi skok rozwojowy razem z jakimś dziecięcym buntem i będziemy jedli na śniadanie, obiad i kolację tylko makaron z truskawkami. Bo nie czarujmy się, może też tak być. Nie chcę też pisać, że ten dobrostan zawdzięczamy BLW i tym, że jemy wszyscy to samo i nie wygrzebujemy z talerzy zieleniny, a my, rodzice - potencjalny autorytet i ktoś kogo fajnie jest naśladować - nie wybrzydzamy. Bo nie wiem czy są jakieś badania, które potwierdziłyby te racje. Na to czy dziecko lubi jeść wpływ ma jednak zbyt wiele czynników, od samego charakteru dziecka zaczynając a to oznacza, że choćbyś się zesrał to nie przewidzisz jak z tą relacją będzie. Ale kiedy się dziecko z jedzeniem nie lubi to lepiej nie pogarszać tego stanu rzeczy i nie wpychać mu nic do buzi czego zjeść naprawdę nie chce. Godzinne modły nad znienawidzoną owsianką, kotletem czy budyniem nic nie naprawią a mogą w drugą stronę - zaszkodzić. A jeszcze gorzej proponować wtedy ciasteczka, czekoladki czy cukierki - to jak samemu wykopać pod sobą dołek. Jeszcze się nikt, z własnej woli nie zagłodził i dzieci też tego nie zrobią, jak zgłodnieje to da znać.