Powoli wracam do wirtualnego świata. 30
czerwca zapowiedzianą mam wizytę specjalisty, który między godziną 12 a 17
włączy magiczny przycisk i przywróci mnie do nieograniczonego świata Internetu.
Ten, nazwijmy to eksperyment jakiemu poddał mnie dostawca Internetu potwierdził
tylko moje przypuszczenia – jestem uzależniona. Jestem uzależniona od
bezsensownego przeglądania facebooka, jestem uzależniona od oglądania zdjęć na
instagramie i jestem uzależniona od sprawdzania swojego fanpage’a. Kiedy jestem
offline wydaje mi się, że na mojej skrzynce mejlowej są dziesiątki wiadomości,
świat się wali a ja jestem jego jedynym wybawcą, ale nie mogę go uratować bo
nie mogę sprawdzić poczty.
Faza pierwsza. Panika
Jak to spółdzielnia się nie zgadza na
podpięcie Internetu ?! Czekałam kolejne 2 tygodnie, żeby się dowiedzieć, że
jest im przykro, ale wybrany przeze mnie produkt nie może być zainstalowany w
mieszkaniu. Wcześniej jeszcze były prośby o czas i cierpliwość. Ale ja ani
cierpliwości a tym bardziej czasu nie mam jeśli idzie o Internety. Bo przecież
pracowałam nad statystyką bloga, zdobyłam nowych obserwatorów i co teraz ?! mam
ich zostawić ?! Mam zostawić swój blog w rozkwicie bo jakaś durnowata
spółdzielnia nie wyraża zgody ?? Otarłam się już o picie melisy na uspokojenie,
a gdybym umiała sobie przypomnieć jak się obgryza paznokcie to pewnie i do tego
by doszło. Zaopatrzyłam się w mobilny Internet w telefonie. Zawrotne 1GB za 10
euro i z każdym kB obchodziłam się jak z jajkiem.
Faza druga. Depresja
Mimo, że na mobilnym Internecie
korzystałam tylko z komunikatorów, głównie mesengera i sprawdzałam fanpage, 1GB
skończył się po dwóch tygodniach. Nie wiem, może i z rozmachu i przyzwyczajenia
kliknęłam kilka razy w ikonkę facebooka, żeby rzucić okiem co się w świecie
dzieje. Generalnie bardzo uważałam, nie klikałam w linki, nie oglądałam
youtuba, żadnych gifów ani niczego co się rusza na ekranie. Stałam się obojętna
na wirtualne treści.
Zawsze myślałam,
że gdybym nie miała Internetu, zrobiłabym tyle wspaniałych rzeczy. Będę się
uczyć niemieckiego, tak intensywnie jak jeszcze nigdy, będę czytać książki
jedna po drugiej, będę ćwiczyć po 2 godziny dziennie. Będę miała czas na
codzienne sprzątanie, gotowanie i jeszcze dbanie o siebie. A ile to przepisów
nie wymyślę, ile pomysłów nie zrealizuję. No i nie mam tego Internetu a języka
i tak się nie uczę, książki poczytałam, ale nie mogłam się skupić tak jakbym
chciała. Nie sprzątam i nie gotuję wcale więcej, nie urządzam sobie codziennie
rytuałów piękna. Bo cały czas mam z tyłu
głowy świadomość, że tam, za moimi plecami toczy się inny świat, w którym nie
mogę brać udziału chociaż bym chciała. Pozostaje zwinąć się w kuleczkę, schować
pod kołdrę i poczekać. Poczekać aż wróci normalność.
Faza trzecia. Akceptacja
No cóż, głową muru nie przebiję.
Doładowałam sobie kolejny 1GB mobilnego Internetu i staram się korzystać
jeszcze mniej. W zasadzie mam go tak w razie „wypadku” i pilnej sprawy. Wpisy
na fanpaga dodaję przy okazji złapania gdzieś wifi i już mnie tak nie boli, że
nie mogę śledzić poczynań innych blogerów, czy być na bieżąco w ploteczkach
moich znajomych z fejsa. Wiecie, do wszystkiego można przywyknąć, co nie
zmienia faktu, że Internet w dużej mierze ułatwia i umila życie. Ileż można
oglądać te same filmy i słuchać tej samej muzyki ?
Wyobraźcie
sobie, że tak jak ja: jesteście chwilowo bezrobotni, jesteście za granicą, nie
macie swoich ukochanych przyjaciół pod ręką, z którymi zorganizujecie sobie
czas wolny. Jesteś tylko Ty, twój mąż/narzeczony/chłopak, który pracuje i
którego praktycznie nie ma w domu. I nagle odłączają Ci Internet na miesiąc,
brzmi strasznie, co ? I to nie chodzi tylko o to, że spędzasz tam całe dnie,
ale też o to, że tracisz nad czymś kontrolę, ktoś Ci zabrał możliwość wyboru i
decyzji. A Ty szarpiesz się z niewidzialną mocą, wyklinasz, przechodzisz w
depresję a i tak zostajesz na czyjejś łasce… nade mną się już zlitowali.
Hahaha, ojej, ja niestety też uzależniona. Nie chciałabym zostać odcięta. Chętnie zrobiłabyn sobie jakiś czas bez Facebooka w ramach eksperymentu, ale to niestety na mojej uczelni ciężkie - o wszystkim nas informują przez Fb. Dodatkowo sami też rozmawiamy przez Messengera, wymieniany nieraz istotne treści.
OdpowiedzUsuńEch. Pozostaje zostawić uzależnienie w spokoju 😁
http://karina.stankowicz.pl
pozdrawiam
OdpowiedzUsuń