Dzień dobry, od dziś piszę do Państwa jako trzydziestolatka. To ten wiek, w którym już nie jest się młodym, bo przecież jeszcze niedawno sama mówiłam "taki starszy, koło trzydziestki", ale też nie jest się starym. To takie spotkanie siebie w pół drogi przeżytego życia. To ten czas kiedy ludzie w pracy zaczynają być młodsi od Ciebie i to nie rok czy dwa a dziesięć. Kiedy z nowymi kolegami wspominasz dzieciństwo i okazuje się, że oni wcale nie chodzili w getrach i wielkich bluzach z Myszką Miki, takich które Ty dostałaś w spadku po starszej kuzynce. Nie znają smaku wyrobów czekoladopodobnych, a idei posiadania w domu komputera bez internetu w ogóle nie rozumieją. Tobie za to coraz trudniej odnaleźć się w nowych aplikacjach - do dziś nie umiem używać Snapchata, z obawy, że niechcący wyślę w świat swoje prywatne treści albo przypadkowe zdjęcie drugiego podbródka jak będę chciała coś kliknąć. I w pewnym momencie tej sentymentalnej drogi do przeszłości okazuje się, że ich dzieciństwo/okres duchowej wolności skończył się 5 lat temu, a Twoje 15!! Wtedy pozostaje tylko otworzyć dziub ze zdumienia i najlepiej zaprzestać wspólnych wspomnień. Dobrze, że na tematy współczesne jeszcze potraficie rozmawiać, chociaż i tutaj nierzadko zaczynają się granice inności pokolenia.
30 lat! pierwsze zmarszczki, metabolizm zaczyna zwalniać, suto zakrapiane imprezy w środku tygodnia już raczej się wspomina niż w nich aktywnie uczestniczy. Kac bardziej dokucza, a wizja przespanego na kacu całego dnia skutecznie hamuje ilość wypijanego alkoholu. Moi rodzice mają 30-letnie dziecko!!, ja dziecka nie mam. Mój dorobek to kredyt hipoteczny na małe mieszkanie w Krakowie, pies maści rudej i mąż; starszy na szczęście to mi wieku nie będzie wypominął. Chociaż przywitał mnie dziś słowami witamy w gronie 30-latków i poczułam się na chwilę staro. Z drugiej jednak strony porównałam siebie trzydziestoletnią i siebie dwudziestoletnią. Trzydziestolatki mają większą świadomość siebie (oczywiście zaokrąglam i uogólniam, bo to nie tak, że wczoraj tej świadomości nie miałam, a dziś od rana eureka, już wiem czego chcę). Jak głosi hasło na mojej urodzinowej koszulce - nic nie muszę, wszystko mogę. Wiem co mi się podoba, co lubię a czego nie - to, że nie zawsze robię to co lubię to już inna kwestia. Nie podążam ślepo za trędami, odnajduję chociaż nadal szukam tego w czym i z czym mi dobrze, kolory, fasony, muzyka, ludzie. Nie chcę być niewidzialna dla świata, ubrana w czerń, ewentualnie ciemne bordo czy fiolet jak przed dziesięciu laty i 13 kilogramów temu. Wiem, co sprawia mi przyjemność, jak dotknąć żeby przeszedł dreszcz, i co trzeba zrobić żeby mnie zniechęcić. Wiem jakimi ludźmi chcę się otaczać, a jakie ludzkie cechy mnie odpychają, z kim jestem w stanie się kolegować, a kogo tylko tolerować.
Jestem taką trochę świadomą trzydziestolatką, a trochę taką, która jeszcze w siebie nie wierzy. Moje ciało jest lepsze niż to sprzed 10 laty a nikt patrząc na moją twarz nie wywróżył z niej 30 lat. Podobam się sobie, kocham siebie (na dowód tego informuję, że zamieszczone tutaj zdjęcia dokumentujące mój trzydziesty rok życia wykonane są o godzinie 6 rano, bez makijażu, bez zbytniego pozowania, bez układania fryzury, pure natural), potrzebuję tylko codziennej siły, żeby nie tracić wiary w swoje piękno; wszelkie piękno. I w dniu tych przełomowych (bo każde dziesięciolecie jest przełomowe) życzę sobie więcej wiary w siebie! a reszta przyjdzie sama :)
ja, trzydziestolatka |
30 lat! pierwsze zmarszczki, metabolizm zaczyna zwalniać, suto zakrapiane imprezy w środku tygodnia już raczej się wspomina niż w nich aktywnie uczestniczy. Kac bardziej dokucza, a wizja przespanego na kacu całego dnia skutecznie hamuje ilość wypijanego alkoholu. Moi rodzice mają 30-letnie dziecko!!, ja dziecka nie mam. Mój dorobek to kredyt hipoteczny na małe mieszkanie w Krakowie, pies maści rudej i mąż; starszy na szczęście to mi wieku nie będzie wypominął. Chociaż przywitał mnie dziś słowami witamy w gronie 30-latków i poczułam się na chwilę staro. Z drugiej jednak strony porównałam siebie trzydziestoletnią i siebie dwudziestoletnią. Trzydziestolatki mają większą świadomość siebie (oczywiście zaokrąglam i uogólniam, bo to nie tak, że wczoraj tej świadomości nie miałam, a dziś od rana eureka, już wiem czego chcę). Jak głosi hasło na mojej urodzinowej koszulce - nic nie muszę, wszystko mogę. Wiem co mi się podoba, co lubię a czego nie - to, że nie zawsze robię to co lubię to już inna kwestia. Nie podążam ślepo za trędami, odnajduję chociaż nadal szukam tego w czym i z czym mi dobrze, kolory, fasony, muzyka, ludzie. Nie chcę być niewidzialna dla świata, ubrana w czerń, ewentualnie ciemne bordo czy fiolet jak przed dziesięciu laty i 13 kilogramów temu. Wiem, co sprawia mi przyjemność, jak dotknąć żeby przeszedł dreszcz, i co trzeba zrobić żeby mnie zniechęcić. Wiem jakimi ludźmi chcę się otaczać, a jakie ludzkie cechy mnie odpychają, z kim jestem w stanie się kolegować, a kogo tylko tolerować.
Jestem taką trochę świadomą trzydziestolatką, a trochę taką, która jeszcze w siebie nie wierzy. Moje ciało jest lepsze niż to sprzed 10 laty a nikt patrząc na moją twarz nie wywróżył z niej 30 lat. Podobam się sobie, kocham siebie (na dowód tego informuję, że zamieszczone tutaj zdjęcia dokumentujące mój trzydziesty rok życia wykonane są o godzinie 6 rano, bez makijażu, bez zbytniego pozowania, bez układania fryzury, pure natural), potrzebuję tylko codziennej siły, żeby nie tracić wiary w swoje piękno; wszelkie piękno. I w dniu tych przełomowych (bo każde dziesięciolecie jest przełomowe) życzę sobie więcej wiary w siebie! a reszta przyjdzie sama :)
ja, dwudziestolatka |
fajna bluzka
OdpowiedzUsuńskucinska.pl
Piękny wpis... Życzę wszystkiego dobrego! A zdjęcie na samym dole, jako dwudziestolatka, to naprawdę nie do poznania !!! :O Tak trzymaj! ;))
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :)
Usuń