11.3.21

#lekkipociazy 1

Jeżeli lato zaskoczy mnie tak jak niedawno zima zaskoczyła rozwieszone na sznurkach przed blokiem pranie moich sąsiadów to będę w czarnej dupie. 


Jeszcze w ciąży patrząc na karmiące piersią koleżanki liczyłam i u mnie na magiczne gubienie kilogramów. Bo skoro one mogą to ja też, więc te 20 kg na plusie trochę bolało, ale przecież miało być tylko na chwilę. Ni chuja, te kody nie działały w mojej grze. Dziecko nie wyssało ze mnie nic, albo bardzo niewiele, chociaż mało wcale nie je. Albo po prostu nie oszukujmy się, wpierdalałam za dużo cukierków. Ale w końcu wybiła godzina zero, bo bez jaj. 

 Wiecie co, mam taką wizję, że jak mały będzie miał rok i będziemy w Polsce i będą wakacje, słońce i w ogóle będzie sielsko to ja będę super fit-mamuśka trzymająca na rękach swojego pierworodnego, swoją dumę największą. Albo będę za nim biegać i upominać "kochanie nie wsadzamy palca do oka pieska". No i ja się tam widzę w rozmiarze zdecydowanie mniejszym niż obecny. Po drugie mamy do nadrobienia sesję zdjęciową, ale to przecież pamiątka na lata, po co dziecko ma wiedzieć, że mama się tak długo nie umiała nadbagażu pozbyć. Tak więc poukładałam sobie to wszystko w głowie i realnie mam 7 miesięcy. To znaczy - miałam siedem miesięcy, czas tak szybko leci, że zostało już nie całe pięć. I co ja w związku z tym robię ? Czy ja kompletuję strój do biegania albo ściągam aplikację przypominającą mi ile szklanek wody powinnam każdego dnia wypić ? Nie, ja robię cukrowe party i to na grubo, kilkudniowa impreza, jak się bawić to się bawić! To jest jak kula śnieżna, jak lawina, zaczyna się niewinnie, ale jak się rozpędzi, jak to nabierze gabarytów...to i ja do swoich prędziutko wracam.


 

Nie pomagają spacery, czy ćwiczenia na piłce (bo musicie wiedzieć, że ja wszechstronnie wykorzystuję sprzęty w domu i piłka służy mi do skakania z dzieckiem, żeby je uśpić i do skakania solo, żeby wyeliminować tłuszcz), nie pomaga też zbyt bliska obecność Lidla, z tymi swoimi cruasantami, waflami z karmelem i promocją na pringelsy. I nie pomaga też mąż, tzn kiedy proszę (błagam) go, żeby przeszedł do tego Lidla po coś słodkiego to w tamtej chwili, tamtej mnie pomaga, ale nie pomaga mnie w przyszłości. To jest zdecydowanie współczesny konflikt i bohater tragiczny. A pod tragedię jeszcze można podpiąć to, że to zawsze się tak właśnie kończy - toczę przed sobą tę kulkę gnoju jak żuczek i tak jak ten żuczek, kiedy przewróci się na plecy, kręcę się spanikowana w kółko. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będę wdzięczna wszystkim anonimowo komentującym za podanie imienia, albo chociaż pseudonimu. Dziękuję.

Durszlak.pl
zBLOGowani.pl
Mikser Kulinarny - blogi kulinarne i wyszukiwarka przepisów
Top Blogi
Odszukaj.com - przepisy kulinarne
TOP