Zostałam osobą bezrobotną. Ale dzięki temu stałam się lepszą panią domu i bardziej twórczą blogerką (bo wyraźenie płodną blogerką to nadużycie, a poza tym to brzydkie słowo). W mieszkaniu w końcu panuje jaki taki porządek. Bóg nie stworzyl mnie estetką, więc i w bałaganie żyć umiem, a nawet nie specjalnie go zauważam. Zdecydowanie wolę swój czas "marnotrawić" na czytaniu książek aniżeli sprzątaniu. Ale teraz czasu mam tyle, że i na książki i na delikatne sprzątanie starcza. Co najważniejsze, moja sytuacja zawodowa sprawiła, że teraz codziennie jemy obiady. Niby oczywista oczywistość ale przez ostatni miesiąc mój mąż miał najbardziej wyczerpującą pracę na ziemi, a ja ? ja tak naprawdę nigdy nie gotowałam obiadów. To nie byłą moja działka, poza tym obranie cebuli zajmuje mi tyle co mojemu mężowi jej pokrojenie... razy trzy... w drobną kosteczkę. Więc ruchy raczej ślimaka, byłam dobra na zmywak.
Zaczęłam też jeździć na rowerze. Nie dla przyjemności, sportu i umięśnionych łydek, ale z przymusu i potrzeby szybszego przemieszczania się. Mamy jeden samochód, mąż jeździ do pracy 20 km, so tut mir leid Karolina ale padło na mnie, że to ja muszę pedałować. Są też autobusy, ale hmm nie kursują zbyt często. W tym momencie cieszę się, że mieszkamy w małym miasteczku. Cieszę się też, że po drugiej stronie ulicy mam Lidla, z którego jestem w stanie przynieść, przyciągnąć ? najcięższe zakupy. Cieszę się, że nie muszę wstawać skoro świt, że wylali mnie z pracy, w której traktowali pracowników jak roboty i na koniec cieszę się, kiedy mój mąż wraca po pracy do domu i smakuje mu obiad, który dla niego zrobiłam. Po obiedzie czasami jest też deser, wczoraj był taki.
Pudding chia z truskawkami
Składniki (2-3 porcje):
Zaczęłam też jeździć na rowerze. Nie dla przyjemności, sportu i umięśnionych łydek, ale z przymusu i potrzeby szybszego przemieszczania się. Mamy jeden samochód, mąż jeździ do pracy 20 km, so tut mir leid Karolina ale padło na mnie, że to ja muszę pedałować. Są też autobusy, ale hmm nie kursują zbyt często. W tym momencie cieszę się, że mieszkamy w małym miasteczku. Cieszę się też, że po drugiej stronie ulicy mam Lidla, z którego jestem w stanie przynieść, przyciągnąć ? najcięższe zakupy. Cieszę się, że nie muszę wstawać skoro świt, że wylali mnie z pracy, w której traktowali pracowników jak roboty i na koniec cieszę się, kiedy mój mąż wraca po pracy do domu i smakuje mu obiad, który dla niego zrobiłam. Po obiedzie czasami jest też deser, wczoraj był taki.
Pudding chia z truskawkami
Składniki (2-3 porcje):
- 250 ml mleka
- 3 łyżki chia
- 1 łyżka brązowego cukru
- 170 g truskawek
Przygotowanie:
- Chia zalać mlekiem i zostawić na noc w lodówce lub na 4-5 godzin, żeby nasionka spęczniały.
- Rano wyjąć z lodówki, podgrzać z 0,5 łyżki cukru. Po podgrzaniu całość nabierze gęstości.
- Truskawki i 0,5 łyżki cukru dokładnie zlendować
- 3/4 puddingu przelać do szklanek, do reszty dodać zblendowane truskawki i dokładnie wymieszać, lub chwilę zblendować. Wlać do szklanek. Wymieszać.
- Podawać od razu lub na zimno.
wygląda smakowicie! Właśnie zjadłam same truskawki. Żałuję, że nie wpadłam na Twojego bloga wcześniej. Ale to nic sezon się dopiero zaczyna :)
OdpowiedzUsuńZ pracą się nie przejmuj, wszystko jest po coś. A jak mąż jest zadowolony to już duży sukces :)
sezon się rozkręca, teraz jeszcze muszę dodawać do truskawek trochę cukru,bo mają w sobie mało smaku, ale kiedy sezon w pełni, cukier jest zdecydowanie niepotrzebny :)
UsuńSytuacja z tą pracą była dość skomplikowana, ale koniec końców dobrze, że już mnie tam nie ma.
pozdrawiam! :)
Smacznie :)
OdpowiedzUsuńMniam, pyszny deserek :)
OdpowiedzUsuńDokładnie wiem, co teraz czujesz. Bo też mnie z takiej paskudnej roboty kiedyś wylali. I wiesz co? Dzisiaj powinnam słać im bukiety i podziękowania, bo gdyby mnie nie zwolnili, sama bym nie odeszła... Za bardzo bałam się zmian. A tak decyzja została dokonana za mnie, co zmotywowało mnie do działania. Trzymam więc za Ciebie kciuki i życzę powodzenia :)
dlatego ja po części też się z tego cieszę :) daję sobie chwilkę przerwy na psychiczny odpoczynek i zacznę się rozglądać za czymś nowym, a na pewno mniej stresującym i zdecydowanie lżejszym :) pozdrawiam!
UsuńUwielbiam! Często u mnie gości! :)
OdpowiedzUsuń