Urlop! Ale to jeszcze nic, miesiąc urlopu! W życiu nie miałam tak długich wakacji. Ile to ubrań trzeba ze sobą zabrać, ile sytuacji przewidzieć, ile hajsu mieć przy sobie, żeby się wszystko zgadzało. To jest urlop pełen imprez, spotkań, relaksu, odpoczynku i wszystkich dobrodziejstw jakie sobie człowiek z urlopem utożsamia. Manicure zrobiony, pedi tez, ten drugi nieco krzywy bo niedowidzę, a do stóp ciężko mi się zbliżyć na satysfakcjonującą mnie odległość. Liczę na to, że nikt moim stopom przyglądał się nie będzie. Włosy odświeżone, odrost zatuszowany. Po drodze jeszcze gdzieś tam schudłam, żeby się dobrze dawno niewidzianym ludziom zaprezentować. Chociaż nie, schudłam bo sukienkę na wesele ( tak, udalo nam sie nawet wesele na tym urlopie zahaczyć, podobnie jak roczek, parapetówkę, pępkówkę, okrągłe urodziny mojej mamy i wiele innych urodzin i okazji do spotkań) miałam taką, do której trzeba było mieć piękne, gładkie plecy, ale odkąd zdecydowałam, że jednak pójdę w innej, a na dodatek zamówiłam ją w rozmiarze większym poluzowałam pasa i jednak za często raczylam swoje podniebienie ciasteczkami i innymi czekoladowymi i cukrowymi pysznosciami. I teraz się zastanawiam jak to cholera jest, że żeby pozbyć się faldek na plecach trzeba dymać na basen niemal codziennie, a żeby je odzyskać wystarczy chwila nieuwagi, chwilka z czekoladą i dosłownie chwilunia z ciasteczkiem w ustach. Przecież to jest tak demotywujące, że czasami się zastanawiam czy nie byłabym szczęśliwsza ważąc te np 10 kg więcej. Ale później dochodzę do wniosku, że to szczęście trwałoby dokładnie tyle ile trwa zjedzenie paczki ciastek, więc znów ubieram strój kąpielowy i idę pływać, albo wymachuję trochę kettlem, noo ewentualnie się poużalam nad sobą i idę spać, najwyżej wstanę gruba.
Zostało mi jeszcze pakowanie. Najchętniej zabrałabym cała szafę, ale bagażnik Opla Astry tego nie udźwignie, więc czekają mnie godziny selekcji. Tzn chciałabym żeby to były godziny, bo już teraz wiem, że mąż wkroczy do pokoju i oznajmi, że za godzinę albo i pół wyjeżdżamy i mam się pospieszyć. Połowy rzeczy zapomnę, połowy nie zmieszczę ale liczy się to, że w końcu jedziemy! Aaa, jeszcze kawy do termosa zaparzyć, bo o tym zapominamy notorycznie, podobnie jak o paście do zębów, ręcznikach i piżamie.
Adijos ;) nie martwcie się, mam przygotowane przepisy dla Was i mam nadzieję, że znajdę czas na ich publikację, a żeby być bardziej na bieżąco z moim urlopowaniem się zapraszam na Instagram
Gryczane ciasto jogurtowe
Składniki (forma 24 x 21 cm):
- 2 jajka
- 80 g cukru
- 200 g mąki gryczanej
- 20 g mąki ziemniaczanej
- 1 płaska łyżka sody oczyszczonej
- 75 ml oleju
- 200 g jogurtu naturalnego
- 2 małe brzoskwinie lub inne dowolne owoce
Przygotowanie:
- Jajka zmiksować za pomocą robota ręcznego z cukrem do uzyskania jednolitej masy, około 5 minut.
- Do masy przesiać mąki z solą oczyszczoną, dodać olej i jogurt naturalny i ponownie zmiksować.
- Masę przelać do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Na górę ułożyć brzoskwinie lub inne, dowolne owoce.
- Piec w piekarniku nagrzanym do 180* przez około 40 minut, lub do suchego patyczka.
Wartość odżywcza dla 1 porcji - 86g, całość to 9 porcji
kalorie: 233
B: 5,42
T: 10,69
W: 28,71
Cos w moich klimatach :) Trzeba będze zrobić!
OdpowiedzUsuńhttps://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
zdrowo i pysznie :) lubię takie słodkości:)
OdpowiedzUsuńTakie ciasto to jadłbym dzień i noc tak naprawdę.
OdpowiedzUsuńCzy te ciasto jest wilgotne czy raczej suche? Z jakimi innymi owocami polecasz? :)
OdpowiedzUsuńono jest mięciutkie, raczej mokre. Owoce możesz dać dowolne; śliwki, jabłka, banan,
UsuńMożna użyć owoce z puszki ?
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak 😉
Usuń