Niby nie chodziłam do pracy cały tydzień a jestem zmęczona tym minionym tygodniem strasznie. Listy zadań, które sama sobie przygotowywałam chyba były zbyt długie i ich wypełnienie wyssało ze mnie energię. Strasznie dużo czasu poświęciłam na porządki, co muszę się do tego przyznać w moim wykonaniu jest czymś naprawdę woow. Drugą rzeczą na moich listach był blog i wszystkie te social mediowe rzeczy.
Codziennie przygotowywałam minimum dwie nowości, a któregoś dnia zdarzyło się, że miałam do zrobienia zdjęcia do 4 nowych przepisów. A do tego codziennie publikowałam coś nowego, co pozwoliło mi się odkopać z zaległości. Pierwszy raz jestem z takim wyprzedzeniem przygotowana na świąteczne słodkości. Ich publikację zacznę już w kolejny weekend i mam nadzieję, że będziecie zachwyceni i każdy znajdzie coś dla siebie. Najmniejszą część poświęciłam na relaks, ale udało mi się skończyć książkę, która liczyła lekko ponad 500 stron a nawet zacząć kolejną. Wypiłam hektolitry herbaty, wypalilam za dużo papierów i kolejny już raz zebrałam się do ćwiczeń jak już stłuczenia przestały boleć. A i najważniejsze udało mi się nie przytyć co przy jedzeniu tych wszystkich wypieków i deserów jest jakimś cudem. Niby bez cukru, ale to nie znaczy, że dzięki temu są też bez kalorii. W piątek upiekłam ostatnie ciasto i chyba pora na słodyczowy detoks. Fajnie jest przywitać wiosenne słoneczko nieco szczuplejszą. Chyba będę musiała założyć się sama ze sobą, żeby coś z tego wyszło a na dodatek ustalić jakąś nagrodę...nowe buty ? hmm, pomyślmy...wchodzę w to!
Pieczoną owsiankę swego czasu jadaliśmy co najmniej raz w tygodniu a nawet i dwa razy, później jakoś przestałam ją robić (TUTAJ jest taka wypasiona wersja, z mascarpone). Pewnie w momencie kiedy byłam na bezrobociu, albo kiedy skończył się papier do pieczenia i długo zapominałam kupić. Ale wróciłam do niej, no powiedzmy, bo to nie owsianka a jaglanka, ale to równie wspaniały pomysł na drugie śniadanie w pracy czy szkole. Jest z tymi owsiankami/jaglankami jeden problem, że jak się je przeciąganie za długo w piekarniku to są suche, ale i na to jest rada - wystarczy taką owsiankę/jaglankę posmarować jogurtem i sprawa załatwiona.
W tym przepisie użyłam daktylowego karmelu, na który recepturę znajdziecie TUTAJ
Pieczona jaglanka
Składniki (forma 24 x 21 cm, 2 duże porcje):
Pieczoną owsiankę swego czasu jadaliśmy co najmniej raz w tygodniu a nawet i dwa razy, później jakoś przestałam ją robić (TUTAJ jest taka wypasiona wersja, z mascarpone). Pewnie w momencie kiedy byłam na bezrobociu, albo kiedy skończył się papier do pieczenia i długo zapominałam kupić. Ale wróciłam do niej, no powiedzmy, bo to nie owsianka a jaglanka, ale to równie wspaniały pomysł na drugie śniadanie w pracy czy szkole. Jest z tymi owsiankami/jaglankami jeden problem, że jak się je przeciąganie za długo w piekarniku to są suche, ale i na to jest rada - wystarczy taką owsiankę/jaglankę posmarować jogurtem i sprawa załatwiona.
W tym przepisie użyłam daktylowego karmelu, na który recepturę znajdziecie TUTAJ
Pieczona jaglanka
Składniki (forma 24 x 21 cm, 2 duże porcje):
- 200g płatków jaglanych
- 100 ml mleka
- 175 ml daktylowego karmelu
- 1 jajko
- ulubione dodatki (u mnie garść słonecznika i garść żurawiny)
- opcjonalnie: 1 średniej wielkości banan
Przygotowanie:
- Wszystkie składniki umieścić w naczyniu i wymieszać. Zostawić na chwilę żeby płatki nieco zmiękły.
- Całość przesypać do formy wyłożonej papierem do pieczenia i wygładzić. Na górę można dać banana, przekrojonego wzdłuż na dwie części i wcisnąć go w masę.
- Piec w 180* około 20 minut, aż góra będzie lekko przypieczona. Nie piec za długo, żeby jaglanka nie była zbyt sucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będę wdzięczna wszystkim anonimowo komentującym za podanie imienia, albo chociaż pseudonimu. Dziękuję.