Najnowsze wpisy

15.1.23

Chlebek bananowy pszenno-owsiany

 Tego potrzebowałam! 3 dni urlopu, przymusowego bo auto u mechanika, ale jednak urlopu. Bez dziecka, bez presji, bez wyjazdu do Polski. Od 2,5 roku nie miałam takiej długiej chwili dla siebie. Słuchajcie, przez te trzy dni zrobiłam trzy przepisy - zapomniałam jaką frajdę mi to daje. Kiedy pierwszego dnia wymienialiśmy się z mężem wiadomościami na whatsaap zapytał czy słyszę jaki mam szczęśliwy głos. Na ten krótki moment zeszła ze mnie presja ciągłego pośpiechu, stresu czy nie zadzwonią znów ze żłobka, że mam odebrać dziecko, bo płacze, albo chore albo ma biegunkę. Stresu, bo rano przy odstawianiu młodego do placówki on płakał. Stresu bo między końcem mojej pracy a końcem pracy żłobka mam tylko pół godziny. Czy nie zatrzymają mnie w pracy, czy nie będzie korka na autostradzie, czy coś się nie schrzani. Nawet jak to piszę to czuję ścisk w żołądku. I ja tak funkcjonuję od połowy sierpnia! My tak funkcjonujemy! i pewnie znaczna część rodziców. To jest czarna strona rodzicielstwa i czarna strona emigracji. 

Ale zostawmy to bo to dłuższy temat - chcę Wam pokazać dzisiaj wybitny chlebek bananowy. Mięciutki i mokry w środku, z chrupiącą, cukrową górą. Tak się podekscytowałam tym, że mogę go zrobić bez pośpiechu, bez małego pomocnika, że całe to przedsięwzięcie nawet nagrałam (gorzej z montażem, ale może kiedyś dojdzie do skutku) 


2.10.22

Babeczki bananowe na maślance

 Ale mam dziś kryzys! A nie, przepraszam to PMS. Stosunkowo dla mnie nowe zjawisko mimo moich 34 lat. Do tej pory słodycze i kurwy wjeżdżały razem z pierwszą kroplą krwi i bolącym brzuchem. A teraz już tydzień przed zaczyna się istny armagedon. Serio! Nawet mnie to przeraża. Do sklepu już w tym stanie nie wchodzę, bo łącząc szalejące ceny z moimi zachciankami czyli trochę czekolady, trochę śledzia i jeszcze może ciepłe kakałko do tego to się w ogóle nie kalkuluje. Niby chwilowa przyjemność, a później brzuch wydęty i znów powód do płaczu. Powodów do płaczu jest cała masa. Dziś powodem było to, że mój mąż nie pozmywał wieczorem naczyń, które były w zlewie. A do płaczu już takiego z łkaniem doprowadziło mnie moje własne dziecko, bo szykując się do drzemki szarpał mnie za włosy, kładł się na mnie i szczypał w policzki. Moje myśli krążyły wokół przestań mały gnojku, a tym, że nie mogę/nie chcę mu pokazać, że jestem niestabilna i nieprzewidywalna. Ta patowa sytuacja sprawiła, że udając że śpię (śpimy razem, więc tak wyglądają nasze przygotowania do snu) zmoczyłam całą poduszkę, wybrudziłam rękaw bluzki nie zmytym tuszem do rzęs a mały gnojek i tak nie zasnął. Mój mąż widząc, że temat jest gruby po obiedzie spakował młodego i pojechali na przejażdżkę. Byle jak najdalej ode mnie. Byle bym miała pięć minut dla siebie - bo brak czasu dla siebie też był dzisiejszym powodem do płaczu. 

Co ja myślę, że zrobię mając czas dla siebie - poczytam książkę, pouczę się, zrobię paznokcie, wezmę prysznic w spokoju i napiję się kawy. A co robię - PRZEGLĄDAM INSTAGRAM. Na całe szczęście nie odpaliłam tiktoka, bo bym już nic z powyższej listy nie zrobiła, łącznie z wypiciem ciepłej kawusi. 

A tak w ogóle to Witam Państwa po tak długiej nieobecności, ale dwulatek i pies w domu, do tego praca na pełen etat obojga rodziców nie pozostawia złudzeń, że będzie mi się chciało robić coś jeszcze. Co więcej ja nie pamiętam kiedy upiekłam jakieś ciasto. Jedziemy trochę na autopilocie, a każdą wolną chwilę spędzam na dywanie, najczęściej bawiąc się autkami. Chociaż te dzisiejsze babeczki robiliśmy razem, bo my kuźwa wszystko robimy razem! I nie ma to jak się przywitać narzekaniem - to takie polskie :) a żeby jeszcze dodać kropkę nad i to powiem Wam, że pogoda to jakiś żart - zimno, szaro, pada. A idź Pan z taką jesienią. 


Przedstawiam babeczki bananowe, można zjeść samemu, można z dzieckiem, o ile dziecku nie zabrania się cukru w diecie. Można też nie dodać cukru, wtedy będzie po prostu mniej słodkie. Chociaż zaznaczam, że to nasze 30 gramów nie daje dużej słodyczy, więc jak ktoś lubi naprawdę słodkie, to niech sobie da i z 60. W ogóle uważam, że babeczki na maślance czy kefirze to jest życie - wychodzą zawsze wilgotne i pyszne. 


30.12.21

Kruche ciasteczka z czekoladą

Doszłam do takiego etapu z moim dzieckiem, że jak ma gość dobry dzień to jestem w stanie coś ugotować czy upiec. Te ciasteczka były sprawdzianem przed świętami, kiedy razem (powiedzmy, że razem) piekliśmy kruche ciasteczka, robiliśmy pierniczki i nawet ozdabialiśmy je. Nie pokładam dużych nadziei, że wrócę do regularnego pieczenia bo po prostu nie mam na to czasu w swoim zapracowanym (czyt. wypełnionym po brzegi dzieckiem) dniu. Nie trzeba daleko szukać - od trzech dni mąż pyta mnie czy potrzebuję do czegoś ten twaróg, który leży w lodówce a ja od trzech dni, uparcie odpowiadam mu, że owszem, bo dziś będę robiła rogaliki. Podpowiem - jeszcze ich nie zrobiłam, więc jutro z pewnością znów mnie o ten twaróg zapyta. Więc tak wygląda sytuacja a teraz zapraszam na ciasteczka 


25.11.21

Zabawki, które zajmują moje dziecko (tanie)

 Wiem, że po tak długiej przerwie liczylibyście raczej na przepis, ale niestety nie mam nic nowego w tym temacie. Nie starcza mi doby na ogarnięcie życia a gdybym miała jeszcze tam wrzucić pieczenie a później tę całą blogową otoczkę to już mi słabo. Wierzę mocno, że kiedyś jednak wrócę do tego, bo to jednak daje mega satysfakcję. Po pierwsze to, że coś wyszło, po drugie, że smakuje, że wygląda i że się ludziom podoba i chcą próbować i też im wychodzi i smakuje. To trochę uzależnia, więc nie wykluczam powrotu. 


Dziś jednak, trochę z okazji zbliżającego się Mikołaja a trochę dlatego, że żadne inne Story nie cieszyło się taką popularnością jak to, które zaczynało się słowami "zabawka, która zajęła moje dziecko na pół godziny" postanowiłam wrzucić króciutką listę naszych zabawek, które pozwoliły mi na posiedzenie w ciszy dłużej niż 5 minut. A druga lista dotyczy książeczek, od których zaczęła się fascynacja książką w ogóle.  Tutaj już ma mowy o chwili dla siebie, bo dziecko niesie książkę i trzeba mu opowiadać i pokazywać. Przypominam, że moje dziecko ma 15 miesięcy. 


Gdybym z tego wszystkiego miała wybrać numer 1 to niekwestionowanym zwycięzcą są kubeczki z Alli Express, dałam za nie chyba 7 zł, a dziecko bawiło się tym dobre kilka miesięcy i jak je teraz gdzieś znajdzie to nadal jest nimi zainteresowany. Reszta to naprawdę najlepsze z najlepszych, dziecko umie się tym bawić samo (długo musiałam jedynie otwierać świni brzuszek bo nie umiał) i przy okazji ćwiczy rękę. Grające klucze ćwiczą za to cierpliwość rodziców, ale jak do wszystkiego i do tego można się przyzwyczaić. Najdroższa jest świnka około 140 zł i kostka też ponad 100 zł, reszta to taniocha. Raczej nie kupuję drogich zabawek w obawie, że się nie spodobają i co ja z tym zrobię :)






1. świnka interaktywna Fisher price

2. Łowienie robaczków

3. sorter układanka pingwin

4. kubeczki

5. klucze do auta

6. POP IT

7. kostka

8. Czuczu puzzle zwierzątka

9. Opowiem Ci mamo (co robią auta)

10. wydaje mi się, że widziałem pingwina

28.7.21

Sernik na kruchym spodzie z porzeczkami, bez glutenu

 Upiekłam ciasto, co nie zdarza się ostatnio często bo oboje zrzucamy kilogramy do lata. To znaczy lato już przyszło, zaraz sobie pewnie pójdzie ale my zrzucamy nadal, jak nie do lata to do zimy. Chociaż zrzucać kilogramy na zimę to najgłupsze co może być, no chyba, że traktować to jako trening albo jakieś przedbiegi czy coś. W każdym razie jest ciasto, niemal ostatnie dwa kawałki i udało się zdjęcia zrobić. Bo to też o to się ostatnio rozchodzi, że ciasto jest, znika a zdjęć nie ma, bo nikt nie zrobił. Czasu nie było. Teraz żeby zrobić zdjęcie to dziecko musi mieć drzemkę, bo inaczej wiadomo, jak mama chce coś zrobić, choćby jedną maleńką rzecz w ciągu dnia, która nie dotyczy dziecka to właśnie w tym momencie rozgrywają się wszystkie największe dramaty tego małego człowieka. I stoi on uczepiony mojej nogi, z grymasem na twarzy i coraz większą niecierpliwością w głosie powtarza to na co czekałam prawie 11 miesięcy, odkąd się urodził "mama, mama, mama, mama..." I niby fajnie, że mama ale niefajnie, że akurat teraz. Opcje są dwie, a w zasadzie jedna - biorę dziecko na ręce bo i tak się ruszyć nie mogę, a ręce moje są jak eliksir jakiś bo to prawie płaczące dziecko zaczyna się nagle uśmiechać. Cel osiągnięty, mama jest jego, razem zjadamy ciasto i nie ma rekwizytu. Tym razem byłam sprytna i wymyśliłam tę rzeczoną wcześniej drzemkę. Zrobiłam zdjęcia, chociaż nie są to kadry najpiękniejsze i stylizowane. Ot ciasto na talerzyku, a talerzyk na komodzie. Pstryk, pstryk, dziękuję, można jeść.


14.7.21

Recenzja książki "Potęga obecności"

Recenzja książki "Potęga obecności"  Daniel J. Siegel, Tina Payne Bryson. Wydawnictwo Mamania, 2020

Link do książki: TUTAJ  

Na odwrocie książki jest napis "nie musicie być idealni. Nie musicie nawet dokładnie wiedzieć co robicie. Wystarczy, że będziecie obecni". To brzmi tak łatwo i banalnie. Ale wygląda na to, że są ludzie dla których będzie to proste. To wszyscy Ci szczęściarze, których rodzice stworzyli z nimi w dzieciństwie bezpieczną więź, a teraz tylko kopiują te zachowania, które znają. Cała reszta, obecności musi uczyć się od nowa. Obecności, a więc akceptacji, zrozumienia, rozmowy, dostrzeżenia, że dziecko to człowiek a nie ryba bez głosu, umiejętności przepraszania, bo to przecież nie jest tak, że tylko dzieci popełniają błędy i nie one mają przepraszać za swoje i nasze błędy. Ta książka nie tylko pokazuje czym jest i jak ważna jest, bezpieczna więź, ale też daje strategie dzięki, którym łatwiej można ją wypracować. Pokazuje jak odpowiednie relacje z rodzicami wpływają na dorosłe życie, ale też jakie piętno zostawiają te gorsze. To też naprawdę dobry początek do zrozumienia siebie i pracy nad swoimi słabościami.

7.7.21

Ciasteczka bananowe BLW, 3 składniki

Wsłuchałam się w swoje otoczenie i wynika z niego, że mam szczęście bo moje dziecko lubi jeść. Celowo nie napisałam, że je wszystko bo wszystkiego nie je, mało jest ludzi, którym smakuje absolutnie wszystko. Ale generalnie więcej produktów lubi niż nie. Z jednej strony mnie to cieszy, ale z drugiej boję się nadto okazywać radość bo zaraz zza rogu wyjdzie mi skok rozwojowy razem z jakimś dziecięcym buntem i będziemy jedli na śniadanie, obiad i kolację tylko makaron z truskawkami. Bo nie czarujmy się, może też tak być. Nie chcę też pisać, że ten dobrostan zawdzięczamy BLW i tym, że jemy wszyscy to samo i nie wygrzebujemy z talerzy zieleniny, a my, rodzice - potencjalny autorytet i ktoś kogo fajnie jest naśladować - nie wybrzydzamy. Bo nie wiem czy są jakieś badania, które potwierdziłyby te racje. Na to czy dziecko lubi jeść wpływ ma jednak zbyt wiele czynników, od samego charakteru dziecka zaczynając a to oznacza, że choćbyś się zesrał to nie przewidzisz jak z tą  relacją będzie. Ale kiedy się dziecko z jedzeniem nie lubi to lepiej nie pogarszać tego stanu rzeczy i nie wpychać mu nic do buzi czego zjeść naprawdę nie chce. Godzinne modły nad znienawidzoną owsianką, kotletem czy budyniem nic nie naprawią a mogą w drugą stronę - zaszkodzić. A jeszcze gorzej proponować wtedy ciasteczka, czekoladki czy cukierki - to jak samemu wykopać pod sobą dołek. Jeszcze się nikt, z własnej woli nie zagłodził i dzieci też tego nie zrobią, jak zgłodnieje to da znać.


19.6.21

Pieczone placki z batatów BLW

 To wręcz niesłychane jakie upały do nas zawitały a my kolejny rok na tym nieszczęsnym poddaszu. W tamtym roku na szczęście większość lata byłam w ciąży, więc męczyłam się ja. W to lato (chociaż oficjalnie lato dopiero przed nami) męczy się również nasz mały człowieczek. A najgorsze, że sposobów na poradzenie sobie z tym skwarem w mieszkaniu bez balkonu (chociaż nawet gdyby był balkon to wiele by to nie zmieniło bo przy 34* i tak byśmy na niego nie wychodzili) zbyt wielu nie ma. W zależności od intensywności słońca otwieramy i zamykamy okna, włączamy wiatrak, nawadniany się i jemy lody. Na spacery zamówiłam już parasol do wózka, tani i uniwersalny (KLIK), chociaż i tak najlepiej rano albo wcale. Poszliśmy ostatnio o 17 i to był błąd, powietrze nadal ciężkie, rażące słońce, po powrocie wszyscy leżeliśmy na macie pod wiatrakiem. Przy takiej pogodzie jeść się niby nie chce, ale jednak fajnie gdyby dziecko zjadło dla odmiany coś co nie jest owocem. Więc w jeden z tych cieplejszych dni odpaliłam piekarnik, żeby upiec placki z batatów. Od razu powiem, że poniższe proporcje NIE nadają się do smażenia, ale pieczone wyszły pico bello więc zapraszam. Aa i zapomniałam o najważniejszym, to przepis dla najmłodszych, rozszerzanie diety metodą BLW jest cudowne! 


Pieczone placki z batatów BLW


12.6.21

Kotlety z kaszy jaglanej BLW

 Odkąd moje dziecko zaczęło jeść jak dorosły, a nie tylko gotowane marchewki, selery, pojedyncze sztuki makaronu czy kawałki niedobrego gotowanego kurczaka na obiad, to w moim menu nastąpiła rewolucja. Bardzo często jemy dokładnie to samo, przekąski też, a nawet gdybym chciała zjeść coś sama to on i tak za chwilę przypełznie i się gapi, a czasami bez pardonu się wgryza w moje jedzenie. Wiadomym więc jest, że nie mogę jeść byle czego, bo byle czego nie chce dawać swojemu dziecku. Sól ograniczyłam do minimum i serio można się do tego smaku przyzwyczaić. Ze słodyczy jemy pasty od Krukam i full owoców. Może to jest właśnie ten czas, w którym zrzucę trochę tej pociążowej oponki, bo w końcu wyjęłam swoje letnie ciuchy i cóż, sporo centymetrów brakuje, żebym mogła się zapiąć 🙄 Przy okazji liczę też na to, że wyrabiam w dziecku dobre nawyki i relacje z jedzeniem i codziennie myślę co tu dziś ugotować. Tym razem padło na kaszę jaglaną i pyszne kotleciki z indykiem (kupujemy indyka z marną nadzieją, że jest mniej nafaszerowany antybiotykami chemią niż kurczak) i warzywami.


7.6.21

Pieczone kotlety dla dzieci BLW

 Kto by pomyślał, że tak się publikacje zawieszą na tym jedynym Wielkanocnym przepisie a później ani widu ani słychu. Ale to głównie dlatego, że moje dziecko weszło w fazę wtulenia w moją nogę ilekroć usiądę na krześle albo kibelku tudzież stanę przy kuchennym blacie, oczekując, że jak najprędzej wezmę je na ręce. Sami rozumiecie, że przez to gotowanie najpierw w ogóle odeszło w zapomnienie i jadalismy kanapki na obiad , a teraz wróciło ale jest w wersji ekspres. W ogóle bajka jak uda mi się wszystko przygotować podczas jego drzemki, ale to niestety nie zawsze się udaje. Tak było i w tym przypadku i kotlety formowałam przy akompaniamencie zniecierpliwionego berbecia, który uczepiony mej nogi domagał się uwagi. 

Te pieczone kotlety są super. Po pierwsze idealna opcja dla najmłodszych dzieci, ale też tych starszych, które niekoniecznie lubią warzywa (wtedy podajemy je z jakimś sosikiem i myślę, że to dobrze zagra). No i w końcu rodzice też nie pogardą. Ja jak już gotuję obiad to dla całej rodziny to samo. Po pierwsze gdybym miała dziecku gotować coś innego, to ja zostałabym przy kanapkach dla siebie na obiad, a po drugie on wyjada z mojego talerza (nie rozumiem dlaczego to ode mnie jest smaczniejsze).  


Durszlak.pl
zBLOGowani.pl
Mikser Kulinarny - blogi kulinarne i wyszukiwarka przepisów
Top Blogi
Odszukaj.com - przepisy kulinarne
TOP